piątek, 25 marca 2016

Welcome back :)

Witamy ponownie! Minęły 3 lata od naszej ostatniej wyprawy do Azji. W międzyczasie nasza rodzinka powiększyła się. Kubuś już za półtora miesiąca kończy 2 latka. Zając natomiast w tym roku będzie miał 7. Świetny moment na kolejną podróż. Tym bardziej, że mały może jeszcze podróżować niemal za darmo - grzech nie skorzystać ;)
Tym razem nasz wybór padł na ... Wietnam. Do kupna biletów przymierzaliśmy się od stycznia, ale przeciągające się choroby odciągały decyzję w czasie. W końcu zakupiliśmy bilety w liniach Emirates z przesiadką w Dubaju.
Konkretnych planów na podróż brak, będziemy się zastanawiać na miejscu.
Podróż samolotem.
Zając świetnie zniósł lot. Jemu do szczęścia potrzeba tylko ekranu, na którym można oglądać bajki i grać w gry. Kuba na początku grzecznie siedział, potem zaczął dokazywać i nie mógł zasnąć. Padł dopiero gdy samolot zaczął podchodzić do lądowania.
Na lotnisku w Dubaju musieliśmy spędzić noc, ponieważ następny lot był aż 11 godzin później. Lotnisko jest ogromne. Dużo jest miejsc, w których można się zdrzemnąć, ale są to niezbyt wygodne pół-leżanki, podobne do tych na lotnisku w Doha. No cóż, dobre i to. Zaskoczyła nas też ogromna ilość wózków dziecięcych na lotnisku, takich którymi można wozić swoje dziecko po terminalu. Od linii lotniczej dostaliśmy vouchery na posiłki, które zrealizowaliśmy w jednej z restauracji. Była to bardzo smaczna ryba i frytki.
Jakoś dotrwaliśmy do rana i wsiedliśmy do samolotu, który dostarczył nas do Ho Chi Minh.
Na lotnisku dość dużo czasu straciliśmy na wyrobienie wiz. Bagaże szczęśliwie doleciały, wózek też, więc ruszyliśmy do wyjścia po drodze wymieniając pieniądze i kupując kartę sim do tableta, aby mieć internet. Wzięliśmy taksówkę. Dzieciaki były już tak zmęczone, że padły podczas jazdy. Z pewnymi przygodami dojechaliśmy do hotelu. A to dlatego, że chcieliśmy być mądrzejsi od taksówkarza i bardziej uwierzyliśmy gps-owi. Niestety aplikacja skierowała nas pod zły adres, co okazało się już po opuszczeniu taksówki. Tak więc do celu dotarliśmy na 2 raty, ale najważniejsze, że się udało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz