poniedziałek, 21 stycznia 2013

Hua Hin c.d.

Jesteśmy w Hua Hin już piąty dzień. Plażowanie już nam się nieco znudziło, poza tym słońce nas lekko poparzyło, w szczególności mnie. Ponadto z wyjątkiem pierwszego dnia jest spory wiatr i fale. Zającowi się podoba. Wczoraj postanowiliśmy nie korzystać z leżaków z parasolami, tylko rozłożyliśmy się na ręcznikach pod drzewem. Zając tak długo się kąpał, na zmianę z mamą i tatą, że aż szczękał zębami, ale był szczęśliwy.
Dziś wypożyczyliśmy skuter i pojechaliśmy zobaczyć coś wiecej niż w kółko kilka tych samych uliczek z barami i sklepami. Mieliśmy mały problem ze znalezieniem małego kasku dla Zająca, ale się udało. Młody wskoczył do nosidełka, które założyłam na brzuch. Patrzyli się na nas jak na kosmitów. Kask? Uprząż? Przecież dzieci się normalnie sadza na motorze, jedno z przodu, drugie z tyłu i się jedzie ;)
Pojechaliśmy w miejsce zwane Khao Takiap. Jest to góra nad samym brzegiem morza, na której znajduje się świątynia. Dojeżdżając już na miejsce zobaczyliśmy małpę. Kiedy wjechaliśmy na plac przed świątynią, okazało się, że jest tam ze sto małp. Mając w pamięci, jak małpy nawarczały na nas na wyspie Koh Lanta, nie wiedzieliśmy, czego się mamy po nich spodziewać. Jednak te okazały się zupełnie nie groźne, natomiast kradną i jak tylko zaparkowaliśmy skuter, obskoczyły go w poszukiwaniu czegoś do jedzenia w schowkach. Jedna prawie zerwała mi z szyi torebkę z pieniędzmi. Ktoś inny w skuterze zostawił klucze do domu i małpa oczywiście je zabrała, ale na szczęście po chwili je zgubiła. Skubańce obskakiwały wszystkie pojazdy i rozrabiały. Sprzedawcy nie rozstawali się z procą.
W sumie prócz małp i ładnego widoku na wybrzeże nic ciekawego tam nie było, więc pojechaliśmy dalej. Okazało się, że w okolicach Hua Hin powstają zamknięte ekskluzywne osiedla, na których można kupić mieszkanie o europejskim standardzie. Emeryci z Europy osiedlają się tu i żyją tu znacznie dostatniej niż u siebie i w dodatku zawsze mają ciepło. Samotny pan znajduje sobie tajską kobietę, która klepie go po brzuchu z uwielbieniem zamiast mówić, że spasł się jak prosiak ;)
Podczas jazdy skuterem Zając zasnął. Zaparkowaliśmy koło ogromnego centrum handlowego i weszliśmy do środka. Chcieliśmy zjeść pizzę, ale zdecydowaliśmy się na tajską kuchnię. Zająca ułożyliśmy na kocyku na podłodze. Kiedy się obudził, zjadł, choć niechętnie. Zapytany, co chciałby zjeść, odpowiedział, że kotlecika mielonego i zupkę z kartofelkiem taką jak u babci ;)  Potem bawił się w sali zabaw i grał w różne gry dla dzieciaków. Dałam się trochę ponaciągać, ale niech dziecko też coś ma z życia ;)
Wieczorem jak co dzień spacerowaliśmy po centrum miasta i night markecie.

Tam skuterem potrafi jeździć każdy
Dzieci od najmłodszych lat pomagają rodzicom i uczą się handlu
Full Moon - słodki napój
Na takie widoki Grześkowi cieknie ślinka
Duriana?
Suszoną rybę?
Czy może mięsne kulki?
Szybka dostawa świeżych jajek
Po plaży można pojeździć konno
Widok z plaży
A to widok na Hua Hin spod świątyni Wat Khao Takiap
Zając żadnemu nie przepuścił
Przystojniak
Młodzież
Czas karmienia
Wszelkie drobiazgi lepiej zabrać ze sobą, bo po powrocie do skutera już ich nie będzie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz